Stypendia
Stypendium – Monachium 2012
Sprawozdanie z 4-tygodniowego stypendium w Monachium w 2012 r.
Wiadomość o wytypowaniu mnie do otrzymania stypendium językowego Goethe-Institut (GI) była dla mnie nie mniej zaskakująca jak informacja, że ostatecznie je dostałam.
Stypendium zaproponowano mi za wytrwałą naukę niemieckiego w GI. Mój pierwszy kontakt z CEIG przy UWM związany był z certyfikatem B1 (Zertifikat Deutsch). Po zdaniu tego egzaminu w 2007 roku dowiedziałam się, że centrum prowadzi też kursy. W 2008 roku zapisałam się na kurs B2, który zakończyłam w 2009 roku certyfikatem. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, a ucząc się w GI robiłam widoczne postępy w nauce niemieckiego, postanowiłam podejść do egzaminu C1, który zdałam w 2010 roku. Potem uczęszczałam jeszcze przez dwa lata na kurs konwersacji. To, co odróżnia CEIG przy UWM od innych szkół językowych to fakt, że zajęcia prowadzone są w bardzo małych grupach (czasem nawet tylko 5-osobowych). Co więcej, miła, swobodna atmosfera, poczucie humoru uczestników i prowadzących sprzyjały realizacji materiału. Szkoła rewelacyjna dla osób, które myślą o zdaniu certyfikatu. Wcześniej uczyłam się niemieckiego w innych szkołach językowych, ale tak wielu testów, przygotowujących do zdania egzaminu, jak w CEIG przy UWM nie zrobiłam nigdzie.
Jeśli chodzi o stypendium to pamiętam, że już na początku sama formuła wniosku wydała mi się niezwykła. Z góry można było wybrać, czy jest się zainteresowanym kursem dwu- czy czterotygodniowym; dowolny termin kursu w ciągu całego roku kalendarzowego; miasto, w którym miały odbywać się zajęcia (na stronie GI dostępna jest lista miast do wyboru), a także formę zakwaterowania (akademik lub pokój u rodziny niemieckiej). I rzeczywiście, wszystko było dokładnie tak, jak zaznaczyłam we wniosku! Stypendium pokryło koszty zajęć w GI w Niemczech, koszty zakwaterowania, ubezpieczenie zdrowotne na terenie Niemiec. Obejmowało również koszty wyżywienia i częściowe koszty podróży, które wypłacono mi na miejscu. Jednym słowem zawierało praktycznie wszystko, co niezbędne. Dzięki stypendium nie tylko mogłam uczyć się języka niemieckiego w kraju, gdzie jest on językiem urzędowym, ale też spełniłam jedno z moich marzeń- odwiedziłam Bawarię- moim zdaniem najpiękniejszy land Niemiec. Na zajęcia uczęszczałam do GI w Monachium, gdzie byłam od 30 lipca do 24 sierpnia 2012 roku. Lekcje zaczynały się codziennie od poniedziałku do piątku o 13.15 i kończyły o 17.30. Przypisanie osoby do danej grupy odbywało się na podstawie testu i krótkiej rozmowy z kursantem. Taki test rozwiązałam po dotarciu do placówki GI w Monachium. Zajęcia odbywały się w niewielkich grupach, bo 12-16- osobowych, czyli bardzo podobnie jak w Polsce. Jedyna różnica to ta, ze można porozumieć się z nauczycielem i innymi osobami w grupie głównie po niemiecku, bo niestety język polski „wirkt nicht”. W mojej grupie byli ludzie z Rosji, Białorusi, Włoch, Chin, Japonii, Hiszpanii, Islandii. Oczywiście wielu kusi wszędobylski angielski, który działał na nerwy nauczycielom. Aczkolwiek… sami czasem mu ulegali. Zwłaszcza przy tłumaczeniu nowych niemieckich słówek, gdy wszelkie inne metody wyjaśniania znaczeń nowych słów zawodziły. Zajęcia w tak narodowościowo wymieszanej grupie nie mogły być nudne. Poza tym przyjazna atmosfera i metody nauki (gry, układanki, odgrywane scenki) sprawiały, że ponad czterogodzinne zajęcia mijały niepostrzeżenie.
Stypendium to nie tylko nauka, ale też bogaty program rozrywkowo-kulturalny. Praktycznie codziennie była możliwość wyjścia do muzeum, galerii, kina itp. Organizowano też wycieczki po centrum Monachium. Każde wyjście miało miejsce z opiekunem, a zwiedzanie muzeów czy galerii zazwyczaj dodatkowo odbywało się z przewodnikiem. W każdy wtorek uczniowie GI spotykali się na tzw. Goethe-Treff. Było to po prostu spotkanie przy bawarskim piwie w jednym z monachijskich ogródków piwnych. Ponadto, w weekendy organizowano dłuższe wycieczki, zwykle do pobliskich miejscowości. Dzięki tak bogatemu programowi pojechałam do przepięknego zamku Neuschwanstein, byłam w Dachau i Rothenburg ab der Tauber, zwiedziłam wiele muzeów, pałaców, a także stadion Allianz Arena. Oczywiście w stypendium wpisane były również koszty programu rozrywkowo-kulturalnego, a o tym, co chce się zobaczyć, a czego nie, decydowało się indywidualnie. Uważam, że bez tego typu zorganizowanych wyjść czy wycieczek, zwiedziłabym o wiele mniej. W grupie jest zawsze raźniej. Poza tym można w ten sposób nawiązać kontakty z ludźmi spoza swojej grupy. Na tego typu wycieczkach odnosiłam wrażenie, że cały świat uczy się niemieckiego, bo naprawdę spotkałam ludzi z praktycznie wszystkich kontynentów.
W stolicy Bawarii spędziłam cztery słoneczne tygodnie, których długo nie zapomnę. Taka pogoda zdarza się podobno rzadko w Monachium. Z reguły jest bardzo zmienna, dlatego monachijczycy zawsze mają przy sobie parasol, albo można go praktycznie wszędzie dość tanio kupić. Tak więc musiałam mieć szczęście co do pogody, bo niestety… wersji pogodowych nie można zaznaczyć przy wypełnianiu wniosku…
Monika Milewicz