List do ministra Radosława Sikorskiego (11.01.2008)
Sygn. 02/I/2008
Minister Spraw Zagranicznych RP
Szanowny Panie Ministrze
Jako poseł zasiadający w Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego chciałbym zwrócić Pańską uwagę na niezbyt skuteczną działalność polskich placówek dyplomatycznych w Europie. Urzędnicy konsularni, niejednokrotnie, zamiast bronić praw Polaków żyjących poza granicami kraju, starają się usankcjonować swoją bezczynność wymogami wewnętrznego prawa danego kraju. Rozumiem, że wiążą ich umowy międzynarodowe, jednak uważam, że pomimo wszystko powinni oni szukać drogi konstruktywnej pomocy i starać się interweniować w najbardziej rażących przypadkach.
Ponieważ jestem w stałym kontakcie z Polakami poszkodowanymi przez sądy m.in. w Norwegii, Francji, Niemczech, Austrii i Holandii wiem niestety, że szukanie przez nich wsparcia w placówkach konsularnych zazwyczaj kończy się fiaskiem. Nagminnie odmawia się im nawet udzielenia wsparcia prawnego czy biernego udziału w rozprawach sądowych (w roli obserwatora). Polacy są pozostawieni samym sobie w nierównej walce z obcym im systemem prawnym, niejednokrotnie wyraźnie szykanującym ich ze względu na ich pochodzenie narodowościowe. W świetle prawa odbiera się im dzieci, majątek i pracę, nie pozostawiając możliwości obrony. Często jedynym sposobem na ocalenie tego co dla nich najważniejsze, jest potajemna ucieczka do Polski i ukrywanie się przed policją kraju, z którego udało im się wyrwać, a czasem także i policją polską, która zdaje się nie zauważać konieczności obrony interesów, przede wszystkim, polskich.
Przykładem takiego działania mogą być polscy rodzice szykanowani przez niemieckie urzędy ds. dzieci i młodzieży (Jugendamt), na którą to sprawę zwracałem już uwagę Pana Ministra. Najnowszym zaś przypadkiem, którym pragnę Pana Ministra zainteresować jest sprawa pani Joanny P., której podczas jej pobytu w Holandii odebrano dwie córki.
Przed sześcioma laty pani Joanna wyjechała z dwuletnią wówczas córką do Holandii. Po roku pobytu urodziła drugą córkę. Kiedy rozstała się ze swoim partnerem, nie wiodło jej się finansowo najlepiej. Mimo wszystko, jak twierdzą jej znajomi, dbała o dziewczynki. Przed trzema laty urzędnicy holenderscy zdecydowali jednak o umieszczeniu starszej córki w domu dziecka. Jako powód podano stwierdzenie u niej zespołu nadpobudliwości ruchowej – ADHD. Po kilku miesiącach odebrano pani Joannie także młodsze dziecko. Tym razem z powodu uznania jej warunków mieszkaniowych za niewystarczające. Holenderski sąd ograniczył pani Joannie prawa rodzicielskie i może się ona widywać z dziećmi jedynie przez półtorej godziny raz w miesiącu. Obie dziewczynki, mimo że są Polkami i mają obywatelstwo polskie, nie mówią już prawie wcale po polsku. Od ponad roku nie mają także kontaktu ze sobą. Kiedy pani Joanna zwróciła się o pomoc do polskiego konsulatu w Hadze, usłyszała, że zgodnie z przepisami prawa holenderskiego konsulat ma ograniczone możliwości. Kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady Polskiej w Hadze tłumaczy, że nie wszystkie dowody gromadzone przez stronę polską są dopuszczane do sprawy, są też trudności z uczestnictwem w rozprawach. Strona holenderska nie informuje polskiej dyplomacji o podejmowanych krokach prawnych, mimo że dotyczą one obywateli polskich. Terminy rozpraw sądowych są przesuwane, a spotkania z dziećmi odwoływane pod byle pretekstem. W efekcie, pani Joanna traci kontakt z córkami.
Szanowny Pani Ministrze, chciałbym się odwołać do Pańskiego doświadczenia i wiedzy. Nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji, w której obywatel, np. Stanów Zjednoczonych lub Wielkiej Brytanii pozostałby bez pomocy dyplomatycznej. Żadne prawo nie pozwala na bezkarne i często słabo uzasadnione rozbijanie rodziny, czy wykorzystywanie istniejących przepisów do zabierania dzieci obcokrajowcom. Wierzę, że kierowany przez Pana resort wpłynie na bardziej efektywne działanie polskich placówek dyplomatycznych tak, aby te wydatniej wspierały Polaków w walce o ich prawa.
Bogusław Rogalski,
Poseł do Parlamentu Europejskiego
List do ministra Radosława Sikorskiego (14.12.2007)
Sygn. 80/XII/2007
Minister Spraw Zagranicznych RP
Szanowny Panie Ministrze
Jugendamt, zgodnie z art. 6 Konstytucji Republiki Federalnej Niemiec, nie podlega żadnej władzy zwierzchniej. Powstał w czasach III Rzeszy, a jego zadaniem w ówczesnych Niemczech było wychowanie nowej aryjskiej rasy. Wszystkie państwa Unii Europejskiej, poza Niemcami i Austrią, zlikwidowały podobne instytucje. Jedynie Jugendamt, nazywany nawet przez samych Niemców „złodziejem dzieci”, dopuszcza się podobnych jak przed 60. laty praktyk.
Sprawa dyskryminacji przez Jugendamt rodziców nie niemieckich trafiła na forum Parlamentu Europejskiego. W styczniu 2006r. zabrałem w tej sprawie głos podczas sesji plenarnej w Strasburgu, a w czerwcu 2006r. złożyłem Oświadczenie Pisemne w sprawie łamania Praw Człowieka przez niemieckie urzędy oraz sądy. Nakłaniam także poszkodowanych przez Jugendamt rodziców, nie tylko narodowości polskiej, do składania petycji do Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego. Dotychczas zdecydowało się na ten krok ok. 250 osób. Są już także pierwsze sukcesy na forum parlamentarnym. Podczas posiedzenia Komisji Petycji, dn. 30.01.2007r., zabrał głos przedstawiciel Komisji Europejskiej stwierdzając, że Jugendamty łamią art. 12 Traktatu Wspólnotowego, zakazujący wszelkiej dyskryminacji ze względu na przynależność narodową. Kolejne posiedzenie tej komisji, dn. 07.06.2007r., przyniosło zaś publiczne choć zdawkowe przeprosiny Rządu Niemiec skierowane pod adresem p. Wojciecha Pomorskiego, prezesa zarejestrowanego w Hamburgu Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, za bezpodstawne działania Jugendamtu w Hamburgu. Obecnie powstaje wewnętrzny raport Komisji Petycji PE odnośnie Jugendamt, który ma być wkrótce głosowany.
Nie można jednak oczekiwać, że Parlament Europejski rozwiąże problem obywateli polskich szybko. Droga legislacyjna, dostosowująca prawo niemieckie do prawodawstwa unijnego, jest bowiem długotrwała. Dla dzieci odebranych rodzicom liczy się każdy utracony dzień, a wiele z nich nie miało kontaktu z polskim rodzicem przez kilka lat.
Szanowny Panie Ministrze, dlatego zwracam się do Pana z prośbą o objęcie poszkodowanych przez niemiecki system prawny Polaków szczególną opieką placówek konsularnych. Polska nie może pozostawiać swoich obywateli mieszkających poza granicami samym sobie. Ludzie ci potrzebują wsparcia nie tylko moralnego, ale także prawnego i finansowego. Wielu z nich nie stać bowiem na wysokie koszty przewodów sądowych i usług adwokackich. Wierzę, że znajdą w reprezentowanej przez Pana dyplomacji solidne oparcie w walce o własne prawa.
/-/ Bogusław Rogalski,
Poseł do Parlamentu Europejskiego